bp Kallistos (Ware)
Modlitwie liturgicznej towarzyszy osobista modlitwa w domu – odmawiane przed ikonami wspólnie przez całą rodzinę, lub przez każdego z jej członków indywidualnie codzienne modlitwy poranne i wieczorne. Zebrane są w specjalnych modlitewnikach. Większość zawartych w nich treści pochodzi jednak bezpośrednio z ksiąg liturgicznych używanych podczas cerkiewnych nabożeństw, tak więc nawet gdy jesteśmy sami, używając słów, które wymawiane są w niezliczonych cerkwiach parafialnych i monasterach, ciągle modlimy się z Kościołem. „Osobista modlitwa możliwa jest jedynie w kontekście wspólnoty. Nikt nie jest chrześcijaninem sam przez się, lecz jedynie jako członek ciała. Nawet w samotności, ‘w komórce’, chrześcijanin modli się jako członek odkupionej wspólnoty, Kościoła. I to właśnie w Kościele kształtuje on swą modlitewną regułę”. Modlitewnik służy oczywiście jako ogólny poradnik i każdy może też modlić się spontanicznie swymi własnymi słowami.
Spróbujmy przyjrzeć się dwóm modlitwom zaczerpniętym z modlitewnika. Pierwsza z nich to wzorowana zapewne na przykładzie z Zachodu modlitwa na rozpoczęcie dnia napisana przez metropolitę Moskwy Filareta:
Panie, daj mi w spokoju ducha przyjąć wszystko, co przyniesie nadchodzący dzień. Pomóż mi we wszystkim poddawać się Twej świętej woli. W każdej chwili tego dnia wskaż mi Twoja wolę. Błogosław moje poczynania ze wszystkimi, którzy mnie otaczają. Naucz mnie przyjmować wszystko, co spotka mnie w ciągu dnia ze spokojem duszy i niezłomnym przekonaniem, że wszystkim kieruje Twoja wola. We wszystkich mych uczynkach i słowach kieruj mymi myślami i uczuciami. W niespodziewanych przypadkach nie pozwól mi zapomnieć, że wszystko dzieje się z Twoim przyzwoleniem. Naucz mnie postępować zdecydowanie i mądrze, nikogo nie kłopocząc i nie napełniając goryczą. Dodaj mi sił, aby znosić trudy nadchodzącego dnia wraz ze wszystkim, co ze sobą przyniesie. Kieruj mą wolą, naucz mnie modlić się, Ty Sam módl się we mnie. Amen.
A oto kilka przykładów modlitewnych próśb wypowiadanych wieczorem:
Tym, którzy nienawidzą nas i tym, którzy nas skrzywdzili, przebacz, O Panie, który miłujesz człowieka. Czyniących dobro, obdarz dobrem. Braciom i siostrom naszym, i wszystkim naszym bliskim daruj wszystko, o co proszą, aby dostąpić zbawienia i życia wiecznego. Nawiedź tych, którzy chorują i daruj im uzdrowienie. Uwolnij uwięzionych. Prowadź tych, co na morzu. Podróżuj z tymi, którzy są w drodze. [...] W Swej bezmiernej miłości, okaż miłosierdzie wszystkim tym, którzy prosili nas, niegodnych, abyśmy się za nich modlili. Wspomnij, Panie, rodziców, siostry i braci naszych, którzy już od nas odeszli i daruj im spoczywanie tam, gdzie jaśnieje światłość oblicza Twego.
Prawosławnej duchowości nigdy nie cechowała szeroko praktykowana na Zachodzie od czasów kontrreformacji, przeprowadzana wedle różnych „metod” modlitewna medytacja, jak na przykład ignacjańska, sulpicjańska czy salezjańska. Prawosławni zachęcani są do powolnego i uważnego czytania Pisma Świętego lub tekstów Ojców Kościoła, ale tego rodzaju ćwiczenia, choć bez wątpienia doskonałe, nie są uważane za modlitwę¸ ani też nie zostały usystematyzowane i ukształtowane w formę „metody”. Każdy powinien oddawać się lekturze tych tekstów w sposób najbardziej mu pomocny.
Choć prawosławni nie oddają się dyskursywnej medytacji, posługują się jednak innym rodzajem osobistej modlitwy, który przez wiele stuleci zajmuje w życiu prawosławia nadzwyczaj ważne miejsce. Mowa tu o modlitwie Jezusowej: Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną. Skoro pojawiają się niekiedy twierdzenia, jakoby prawosławni nie zwracali należnej uwagi na Osobę Wcielonego Chrystusa, warto wskazać na to, iż ta niewątpliwie jedna z najbardziej klasycznych prawosławnych modlitw jest w istocie modlitwą chrystocentryczną, kierowaną ku Panu Jezusowi i całkowicie na Nim skupioną. Wychowywani w tradycji modlitwy Jezusowej, ani na chwilę nie mogą zapomnieć o centralnej roli Wcielenia.
Jako pomocy w powtarzaniu słów tej modlitwy, prawosławni używają modlitewnego sznureczka koralików (gr. komvoschoinion, cs. czotki), który w swej strukturze jest nieco odmienny od zachodniego różańca. Prawosławny sznur modlitewny wykonany jest zazwyczaj z wełny lub cienkiego sznurka, przez co w odróżnieniu od różańca nie wydaje żadnych dźwięków.
Modlitwa Jezusowa jest modlitwą o zdumiewającej wszechstronności. Jest ona modlitwą dla początkujących, ale jednocześnie wprowadza w najgłębsze tajemnice życia kontemplacji. Praktykować może ją każdy, zawsze i wszędzie – stojąc w kolejce, idąc, jadąc autobusem lub pociągiem, w pracy, podczas bezsennej nocy, w chwilach szczególnej trwogi czy niepokoju, gdy trudno skoncentrować się na jakiejkolwiek innej modlitwie. Podczas gdy każdy chrześcijanin może oczywiście posługiwać się nią w ten sposób w trudnych chwilach swego życia, odrębną kwestią jest mniej lub bardziej ciągłe powtarzanie tej modlitwy przy zastosowaniu pewnych fizycznych ćwiczeń, które zostały z nią połączone. Prawosławni autorzy tekstów o duchowości napominają, iż ci, którzy stosują tę modlitwę systematycznie, powinni, o ile to możliwe, poddawać się przewodnictwu doświadczonego kierownika i nie robić nic ze swej własnej inicjatywy.
Zdarza się, iż modlitwa Jezusowa „zstępuje do serca” modlącego się i nie jest już wymawiana świadomym wysiłkiem jego woli, lecz sama zaczyna powtarzać się samorzutnie. Trwa nawet wówczas, gdy „modlący się” zajęty jest rozmową lub lekturą, towarzyszy mu we śnie i budzi go nad ranem. Jak stwierdził św. Izaak Syryjczyk:
Gdy Duch czyni kogoś miejscem Swego zamieszkania, wówczas nie przestaje on modlić się, bowiem Duch ciągle się w nim modli. Wtedy ani we śnie, ani na jawie modlitwa nie będzie oderwana od jego duszy; ale kiedy będzie jadł czy pił, odpoczywał czy też pracował, nawet gdy będzie pogrążony we śnie, jego serce będzie samorzutnie tchnęło aromatem modlitwy.
Prawosławni wierzą, iż moc Boga obecna jest w Imieniu Jezusa, tak więc przyzywanie Imienia Bożego jawi się jako obdarzony sakramentalną łaską, rzeczywisty znak działania Boga. „Imię Jezus, zawarte w sercu człowieka, daje moc przebóstwienia [...] Jaśniejąc poprzez serce, światłość Imienia Jezus oświeca cały świat”. Modlitwa Jezusowa jest wspaniałym źródłem ufności i radości zarówno dla tych, którzy wymawiają ją nieustannie, jak i tych, którzy posługują się nią jedynie z rzadka,. Jak mówił pielgrzym:
Teraz tak już chodzę i nieustannie odmawiam Jezusową modlitwę, która stała się dla mnie czymś najdroższym i najsłodszym na świecie. Przejdę nieraz i z siedemdziesiąt, albo i więcej wiorst przez dzień, ale nie czuję, że idę – czuję tylko, że mówię tę modlitwę. Kiedy złapie mnie silne zimno, zaczynam modlić się z większym skupieniem i zaraz robi mi się gorąco. Gdy zaczyna mi dokuczać głód, częściej wzywam imienia Jezusa i zapominam, że chciało mi się jeść. Kiedy czuję się chory, łamie mnie w plecach i w nogach, skupiam się na modlitwie i bólu nie czuję. A znieważy mnie ktoś, to tylko wspomnę, jakie pocieszenie niesie modlitwa Jezusowa i zaraz uczucie znieważenia i złości mija i wszystko zapominam [...] Bogu niech będą dzięki za to, że wiem, co znaczą usłyszane przeze mnie słowa Listu Apostolskiego: Módlcie się nieustannie (1 Tes 5,17).
[Niniejszy tekst pochodzi książki biskupa Kallistosa Ware „Kościół prawosławny”, wydanej przez Bractwo Młodzieży Prawosławnej w Polsce, w grudniu 2002. Wszystkich zainteresowanych historią, nauczaniem i nabożeństwem Kościoła prawosławnego zachęcamy do lektury tej książki (dostępnej w sklepiku www.cerkiew.pl).]
tłum. ks. Włodzimierz Misijuk
ks. Aleksander Schmemann
Spośród wszystkich wielkopostnych hymnów i modlitw jedną można uznać za, w szczególnym tego słowa znaczeniu, wielkopostną. Jest to modlitwa, której autorstwo tradycja przypisuje jednemu z wielkich nauczycieli duchownego życia - św. Efremowi Syryjczykowi.
Panie i Władco żywota mego!
Nie daj mi ducha próżniactwa, zniechęcenia, chciwości,
panowania i gadatliwości,
Za to obdarz mnie, Twego sługę, duchem wstydliwości,
Skromności, cierpliwości i miłości,
O, Panie i Królu!
Spraw, abym widział moje przewinienia
I nie potępiał brata mego.
Albowiem Tyś błogosławiony jest na wieki wieków. Amen.
Modlitwę tę czyta się dwukrotnie na końcu każdego wielkopostnego nabożeństwa od poniedziałku do piątku (w soboty i niedziele nie jest czytana, jako że nabożeństwa tych dwóch dni stanowią wyłom w porządku wielkopostnych służb Bożych). Przy pierwszym czytaniu każdej prośbie towarzyszą głębokie pokłony, po których następuje 12 małych pokłonów połączonych z zawołaniem: "Boże, oczyść mnie grzesznego!". Potem czyta się modlitwę w całości po raz drugi i na koniec składa się głęboki pokłon jeszcze raz.
Dlaczego ta krótka i prosta modlitwa zajęła tak ważne miejsce w porządku wielkopostnych nabożeństw? Otóż dlatego, że wylicza ona w jedyny w swoim rodzaju sposób wszystkie negatywne i pozytywne elementy pokuty i stanowi, że się tak wyrazimy, wykaz postulatów kierowanych w Wielkim Poście pod naszym adresem. Pierwszy z nich nakazuje podjęcie próby wydźwignięcia się z naszej niemocy, sprawiającej że zwrot ku Bogu staje się w ogóle niemożliwy.
Owa najgroźniejsza niemoc to próżniactwo i lenistwo. Jest to ten straszny stan bezwładu i bierności całego naszego jestestwa, który zawsze ciągnie nas nie w górę, lecz w dół, który każe nam wierzyć w niemożliwość, a zatem i w bezsensowność czynienia prób, by coś zmienić.
To w samej rzeczy głęboko osadzony cynizm, na każde wezwanie do duchowego wysiłku odpowiadający ?po co?? i sprawiający, że duchowe siły zostają przez nas w życiu zmarnowane do cna.
Jednym słowem duch próżniactwa to korzeń wszystkich grzechów, jako że tłamsi on duchową energię u samego jej źródła.
Owocem próżniactwa jest nuda i zniechęcenie, które wszyscy nauczyciele duchowego życia traktują jako największe niebezpieczeństwo dla duszy. Człowiek ogarnięty zniechęceniem przestaje widzieć to co dobre i pozytywne, wszystko zaczyna się sprowadzać do negacji i pesymizmu. Równoznaczne jest ono z popadnięciem we władzę diabła. Albowiem diabeł to nade wszystko łgarz. Łże on na temat Boga i świata, napełnia życie ludzkie ciemnością i wszystkim co negatywne.
Zniechęcenie okazuje się dla duszy samobójstwem, gdyż człowiek nim ogarnięty staje się absolutnie niezdolny, by widzieć światło i pożądać go.
Chciwość panowania. Choć wydaje się to może dziwne, to właśnie próżniactwo, lenistwo i zniechęcenie napełniają nasze życie chciwością panowania. Wypaczając nasz stosunek do życia i czyniąc je pustym i pozbawionym sensu, zmuszają nas do szukania rekompensaty w zajęciu na wskroś nieprawidłowej postawy wobec innych osób. Jeśli moje życie nie zostaje zwrócone ku Bogu, nie jest nastawione na wiekuiste wartości, musi się stać egoistyczne i egocentryczne, a to oznacza, że wszystkie inne jestestwa zaczynają być traktowane jako środki do naszej autosatysfakcji. Jeśli Bóg nie jest Panem i Mistrzem naszego życia, to ja sam staję się panem i mistrzem samego siebie, staję się absolutnym centrum mojego własnego świata i zaczynam wszystko rozpatrywać w kategoriach moich potrzeb, idei, pragnień i sądów. W ten sposób chciwość panowania prowadzi do tego, że wszystkie je chcę sobie podporządkować. Przy tym bynajmniej niekoniecznie musi się to wyrażać w chęci komenderowania i dominowania nad innymi. Równie dobrze wyrażać się to może w obojętności, pogardzie, braku zainteresowania i szacunku dla bliźnich. Lenistwo i zniechęcenie w tym przypadku zwrócone są przeciw innym i tym samym uprzednie duchowe samobójstwo dopełnione zostaje duchowym morderstwem.
I wreszcie gadatliwość. Ze wszystkich Bożych stworzeń jeden człowiek otrzymał dar mowy. Wszyscy święci ojcowie widzą w tym ?pieczęć? Obrazu Bożego w człowieku, jako że sam Bóg objawił się nam jako SŁOWO (J 1,1). Lecz będąc najwyższym darem, jest ono zarazem największym zagrożeniem. Wyrażając samą istotę człowieka, jego autoafirmację, właśnie z tego powodu przyczynić się ono może także do jego upadku, samounicestwienia, sprzeniewierzenia się i grzechu. Słowo to coś, co zbawia i zabija, słowo daje natchnienie i słowo truje. Prawda wyraża się w słowie, ale diabelskie kłamstwo też posługuje się słowem. Posiadając wielką pozytywną siłę wyposażone jest ono także w ogromną siłę negatywną: dawać może początek i temu co pozytywne, ale i temu co negatywne. Słowo okazuje się czcze, gdy odchyla się od swego Boskiego przeznaczenia. Staje się czynnikiem potęgującym próżniactwo, lenistwo, zniechęcenie, chciwość władzy i tym samym życie przemienia się w prawdziwe piekło. Słowo to wówczas w samej rzeczy moc zła.
Tak więc pokuta okazuje się czymś, co zwraca się przeciw powyższym czterem manifestacjom grzechu ? przeszkodom, które należy zwalczać. Lecz tylko jeden Bóg jest w stanie tego dokonać. Dlatego pierwsza część wielkopostnej modlitwy okazuje się krzykiem w głębi ludzkiej bezsilności.
Następnie modlitwa przechodzi do pozytywnych celów pokuty, których także jest cztery.
Wstydliwość! Jeśli terminowi temu nie nadawać, jak się to często dzieje, znaczenia odnoszącego się wyłącznie do spraw płci, należy go rozumieć jako pozytywne przeciwieństwo ducha próżniactwa i lenistwa. I jeśli przez wstydliwość potocznie rozumiana jest cnota, przeciwstawiana seksualnemu wyuzdaniu, to dzieje się to dlatego, że zachwianie w człowieku naturalnej równowagi w żadnej sprawie nie jest tak namacalne jak przy seksualnej rozkoszy i towarzyszącemu je wymknięciu się ciała spod kontroli ducha. Chrystus okazuje się tym, kto tę równowagę przywraca, wznawiając prawdziwą hierarchię wartości i prowadząc nas z powrotem do Boga.
Pierwszy i jakże cudowny owoc wstydliwości to skromność. Polega ona nade wszystko na zwycięstwie w nas prawdy, na unicestwieniu tych kłamstw, w których zazwyczaj żyjemy. Jedynie skromni zdolni są żyć zgodnie z prawdą, widzieć i przyjmować rzeczy takimi, jakie one są i dlatego okazują się zdolni widzieć majestat Boży, dobro i miłość we wszystkim. To właśnie dlatego powiedziano, że Bóg jest łaskawy dla pokornych, a zawstydza pyszałków.
Za wstydliwością i skromnością naturalną koleją rzeczy idzie cierpliwość. ?Upadły? człowiek jest niecierpliwy ? ślepy, gdy idzie o niego samego, skory jest do osądzania i wyrokowania o innych. Dysponując jedynie bardzo niepełną, fragmentaryczną i niedoskonałą wiedzą o otaczających go rzeczach, mimo to mierzy wszystko według swego gustu, ze swego punktu widzenia. Obojętny na wszystko co nie dotyczy jego samego, ugania się w życiu wyłącznie za swoim sukcesem.
Cierpliwość to w samej rzeczy Boska cnota. Bóg jest cierpliwy nie z tytułu swojej wyrozumiałości, ale dlatego że widzi głębię wszystkich rzeczy, dlatego że najgłębsza realność ? zakryta dla nas ? dla Niego jest otwarta. Im bardziej przybliżamy się do Boga, tym stajemy się cierpliwsi i znajduje w nas odbicie tak charakterystyczny dla Niego respekt, jaki On okazuje wszystkim istotom.
Jako korona i owoc ogółu naszych wysiłków przychodzi wreszcie miłość, która może pochodzić ? o czym już była mowa ? tylko od Boga. Jest to dar, który okazuje się celem wszystkich naszych duchowych praktyk.
Wszystko to zostaje podsumowane w końcowej prośbie wielkopostnej modlitwy, by ?widzieć nasze przewinienia i nie potępiać naszych braci?. Ostatecznie bowiem istnieje tylko jeno niebezpieczeństwo: pycha.
Pycha jest źródłem zła, a każde zło jest pychą. Jednakowoż nie wystarcza, że widzimy nasze przewinienia, gdyż nawet taka, jak się na pozór zdaje, niedwuznaczna cnota obrócić się może w pychę. Pisma Świętych Ojców pełne są przestróg przed subtelnymi formami pseudopobożności, pod pokrywą pokory i samoponiżania mogącymi kryć demoniczną wręcz pychę. Wszelako, gdy ?widzimy nasze przewinienia? i ?nie potępiamy naszych braci?, czyli innymi słowy, gdy wstydliwość, skromność, cierpliwość i miłość zejdą się w nas w jedną całość, główny nasz wróg ? pycha ? zostanie unicestwiony.
Po każdej prośbie modlitwy bijemy głęboki pokłon. Pokłony bije się nie tylko w czasie odmawiania modlitwy św. Efrema Syryjczyka, są one cechą charakterystyczną każdego wielkopostnego nabożeństwa. Tu jednak ich sens wychodzi najlepiej na jaw. W długotrwałym i najeżonym trudnościami wysiłku duchowego odrodzenia Kościół nie oddziela duszy od ciała. Człowiek odpadł od Boga jako całość ? z duszą i ciałem. Zatem także jako całość winien odrodzić się i wrócić do Boga.
Upadek człowieka polegał na zwycięstwie ciała ? zwycięstwie tego co zwierzęce i irracjonalne, nad tym co duchowe i Boskie. Atoli ciało to rzecz piękna, rzecz święta, tak święta, że sam Bóg w nie ?się wcielił?. Zbawienie i pokuta tedy to nie pogarda dla ciała i jego zaniedbanie, lecz przywrócenie ciału jego właściwej funkcji jako manifestacji życia i ducha, świątyni bezcennej człowieczej duszy.
Chrześcijański ascetyzm to walka nie przeciw, lecz za ciało. Oto dlaczego wolno stwierdzić, że cały człowiek ? duszą i ciałem ? pokutuje. Ciało uczestniczy w modlitwie znoszonej przez duszę tak, jak dusza modli się poprzez ciało i w ciele. Głębokie pokłony ? psychosomatyczne znaki pokajania, adoracji i posłuszeństwa ? to zatem jeden z najbardziej charakterystycznych rysów wielkopostnej pobożności.
źródło: ks. Aleksander Schmemann, "Wielki Post", Białystok 2005
redakcja: Tomasz Sulima
tłum. Andrzej Kempfi